poniedziałek, 14 listopada 2011

Wynurzenie kontrolowane

Co roku, x miesiąca, spontanicznie wyjeżdżam na kilka dni do x miasta, po czym żałuję całego wyjazdu. Co roku, w x miesiącu, postanawiam zmienić coś od x miesiąca. Owego x miesiąca i tak nic z tego nie wychodzi. W międzyczasie, gdy nadchodzi miesiąc x, miewam zmasowany atak motyli w brzuchu. Przychodzi przełom października i listopada - najgorszy okres w roku. Czas wstępnych podsumowań, prawdy prosto w oczy i kaw na ławę, których ilość podnosi mi ciśnienie do granic wylewu. Czas, w którym ostatecznie sypie się to, co według mnie nie mogło się posypać. Czas klęski i kompromitacji na każdym polu walki. Czas, w którym stoję nad własnym grobem, płaczę nad sobą i jedyne co widzę, to szeroka jak 2x2 woalka zza której spoglądają najbliższe memu sercu osoby.

Zajrzałem na bloga po długim czasie i zająłem się lekturą oraz analizą wpisów sprzed roku. Owa lektura utwierdziła mnie w przekonaniu, że żyję w dziwnej matni, żyję według dziwnego schematu, który narzucają mi kolejne miesiące i następujące po sobie pory roku. Dzieje się to zupełnie mimo wszelkich założeń, a całe moje życie jest ustalone przez pieprzony, gregoriański kalendarz - dokładnie co roku powtarzają się te same sytuacje. Schematy są straszne, bo są nudne, a nudy i stagnacji boję się najbardziej. W drugą stronę to nie działa - nuda nigdy nie jest przewidywalna. Jest tymczasowa - zawsze ktoś chluśnie Ci wiadrem szamba prosto w facjatę lub wciągnie cukierka z Twojego krocza. Nudę można siłą-niesiłą powstrzymać, zabić, a z ustalonym z góry porządkiem sprawa wygląda nieco gorzej.

Jeśli zabawisz się ogniem - od ognia zginiesz. Bawiłem się nim wielokrotnie, ale w życiu mam pieprzonego farta i nigdy nie zginąłem. Za każdym razem, gdy skaczę przez ogień, to spadam na cztery łapy. Lekko poparzony, ale bez trwałych blizn. Rany goją się w krótkim czasie - nie odbiegając od schematu, znikają po roku. I gdy wszystko jest już w należytym porządku, to fakt, że lubię adrenalinę sprawia, że brakuje mi zabawy z utęsknionym żywiołem. Bo co krąży, zawsze wraca - często ze zdwojoną siłą. Los daje kolejną szansę każdemu, ale głupiec jej nie wykorzysta, bo nie potrafi. Jeśli do tego jest ślepcem, to nawet jej nie zauważy. Stąd wiem, że życiowym kretynem ani tym bardziej ślepcem nie jestem. Rzucane mi szanse łapię zawsze, lecz gdy zrobię jeden błąd, los zaczyna się wpieniać i bez namysłu postanawia mi każdą po kolei odebrać. Ale ten typ tak ma i jest mądry, bo podobnie jest z ludźmi: plus z minusem zawsze da minus. Mądry może dać szansę głupiemu, ale to nigdy nie zadziała. Sorry Batory, nie w tym schemacie.

1 komentarz:

  1. Ja postanowiłem nie robić podsumowania tego roku. Ten rok był tragiczny. Pod każdym względem. Cud, że nie zrobiłem se w trakcie sepuku.

    OdpowiedzUsuń