środa, 16 czerwca 2010

Caught in a bad romance with cigarettes

"Palenie tytoniu silnie uzależnia - nie zaczynaj palić". No kurwa dzięki. W dupie z takim ostrzeżeniem. Ja biję rekordy. Palę jednego za drugim i dziś doszedłem do wniosku, że nie radzę sobie ze stresem. Tak. Zadymiam stres. Tworzę sercu swoistą otoczkę, dzięki której nie widzi nic z zewnątrz i czuje się błogo samo ze sobą. Jedni zapijają problemy, a drudzy je puszczają z dymem. Ja należę do tych drugich (do pierwszych całe szczęście jeszcze nie). Z byle gówna robię wielki problem. Dosłownie, bo ostatnio sam siebie pakuję w coraz głębsze bagno. A że nie lubię uzewnętrzniać się z czegoś, co samodzielnie sobie nawarstwiam - spalam to w sobie.

Żeby nie było tak ponuro to w ręce me wpadła uliczna gazetka. Patrzę na pierwszą stronę: "Trinny i Susannah w Polsce". Telewizyjne divy z toną pudru na twarzy i hektolitrami botoksu w papie. U Trinny jakiś litr kolagenu w ustach też się znajdzie. No ale nic. Przedzieram się przez prezydenckie sondaże i równie prezydenckie mordy, po czym zmęczony docieram do rubryki kulturalnej. Co widzę? Wielki tytuł: "Niepotrzebne nam stylistki terrorystki". What the fuck? myślę sobie. Tu potrzeba stylistycznej Al-Kaidy! Jakiegoś modowego gestapo, które będzie urządzać uliczne łapanki i więzić w lustrzanych kabinach te wszystkie piękności, co by w końcu zauważyły do czego służy lustro i że oprócz odpimpowanej twarzyczki, która jest niczym igła, jest coś poniżej. Stóg siana mianowicie.
Czytam dalej i oczom nie wierzę. "Nie widuje się u nas na ulicach ani kobiet w dresach, ani 50-latek z odkrytymi pępkami, ani pań w rozmiarze 54 w minispódniczkach". Nie wiem czy wzrok mnie już zawodzi czy po prostu nie zauważyłem ironii, więc czytam po raz drugi. Marne nadzieje. Zero ironii, wszystko na poważnie, a wzrok nadal sokoli. Mam wrażenie, że osoba pisząca takie farmazony mieszka w klatce lub w izolatce. Chociaż wykluczam klatkę, bo z niej zawsze coś widać. Pozostaje izolatka. Koniec końców Trinny ratuje sytuację i krótko mówi o polskich mężczyznach: "szkoda gadać".

Wczoraj zaliczyłem Berlin i zahaczyłem o wystawę Fridy Kahlo - Retrospektive. Delicious, wyszedłem oniemiony. Z jasnych powodów nerki moje pracowały na wzmożonych obrotach, a okazało się, że toaleta w centrum handlowym Arkaden kosztuje 2.50 euro. To chore, ja za 1 euro dałbym sobie nasrać na rękę. A tanie szwabskie wino smakuje najlepiej na Potsdamer Platz, polecam.

4 komentarze:

  1. No patrz Pan jak ładnie Ci wyszło. Bardzo ładnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałem o stylistkach. Ponoć Janiaka zapytały czy jest gejem. Spryciary. Ja się na temat mody w Polsce nie wypowiadam :] w końcu nic o niej nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. ...Do kraju tego, gdzie dres pod brama wita cie ryjem o kant stołu... Teskno mi panie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trinny i Suzana i ich magiczne gacie odchudzające dla każdego.Nie lubię ich,bo są takie sztuczne.

    Dobrze prawisz,poobserwuję.:)

    OdpowiedzUsuń